
Andrzej Duffek Nie Żyje – Ciężkości udaru nie można było określić z całą pewnością. Nie było sensu próbować mnie reanimować, skoro lekarz stwierdził już zgon. Nawet trzydniowy pobyt na OIOM-ie jest trudny dla rodzin, a mój trwał ponad dwa miesiące. Poczułem się oszukany, kiedy zdałem sobie sprawę, że Bóg rzeczywiście odpowiedział na moje modlitwy. W wyniku niesamowitej miłości i radości, którą poczułem”.
Całe życie Andrzeja Duffka było skazane na rozczarowanie, podobnie jak jego ukochana Lechia Gdańsk. czy słowo „skazany” pasuje. Aby lepiej zrozumieć i szanować kulturę, naturalne jest, że jako małe dziecko spędzasz czas z pobożnymi kumplami starszego brata i zajmujesz się ich hobby. Najważniejsze, że Lechia zachowała wartości, które wpajaliśmy jej od najmłodszych lat. Od małego zawsze kojarzyła ją z Polską i polskim ruchem oporu.
Duffek pojawił się w naszym świecie w 1973 roku. Twierdzi, że często kręcił się w okolicach stadionu, ale z różnych powodów nie wchodził, więc nie pamięta swojego pierwszego meczu Lechii.W latach 80. powszechne stało się wyrażenie „chodźmy zagrać w piłkę”.zupełnie inne znaczenie niż obecnie.Nalegałem, a Duffek potwierdził, że mam dokładny czas przylotu do Lechii. W domu toczono „wojny”.
Zabieranie go ze sobą w tym czasie byłoby głupotą, ponieważ jest jeszcze za młody. Gdy rozmowa trwała dalej, brat odpowiedział: „Teraz nie mogę cię zabrać, ojciec widzi, pójdziesz do następnego”. Wreszcie, po tylu latach, mój tata ma jakiś sens. Nie próbowałem powstrzymać mojego dziecka przed przybyciem tam wcześniej, ponieważ i tak tam był.
Ponieważ Tadziu był stałym bywalcem towarzyskiego kręgu mojego taty, wiedział, że mój tata może liczyć na jego poświęcenie. Jego jedyną troską było moje dobre samopoczucie. Jako rodzic mogę docenić twoją niechęć do przyprowadzania dziewięciolatka na mecz, ponieważ miałem te same obawy. Zawsze istniało ryzyko, że wpakuję się w upokarzający scenariusz.
W pierwszych kilku akapitach iw dalszej części narracji często pojawia się nazwisko „Tadek”. Wszyscy znają starszego brata Andrzeja Duffka jako Tadka, skrót od Tadeusz. Namiętność Tadeusza łatwo wybuchała, ale wiedział, jak przepraszać, gdy się mylił. Ujmując to inaczej: dojrzał do pełnej istoty ludzkiej.
Kiedy bardzo mu na czymś zależało, całkowicie poświęcał się sprawie. Jakiekolwiek miał uczucia, były oczywiste. Najwyraźniej nie był to żaden sztandar ani flaga. Andrzej twierdzi, że kiedy w coś wierzył, potrafił iść dalej bez względu na to, jak trudne były sprawy.
Partia Tadziego nie była pierwszą, która znalazła rozwiązanie, gdy okrzyki „Solidarno!” zadzwonił. spotkały się z siłą fizyczną. Tym razem było inaczej niż ostatnio. Obecnie nie ma krzyków z tłumu. Takie zaufanie po prostu wtedy nie istniało. Oznacza to, że wszystko, co się wydarzyło, było oczekiwane. Gdy nadszedł właściwy czas, „Makaron” wstał i oklaskiwał wydarzenie polityczne.
Krzyczano różne rzeczy. Niedzielne mecze w Gdańsku zaczynały się zwykle około godziny 11. Ponadto Tadek i jego przyjaciele prawdopodobnie opuściliby kościół podczas drugiej części Mszy Świętej, gdyby demonstracja przed kościołem św. Brygidy rozprzestrzeniła się na ulice Gdańska. Byłem w stanie zrozumieć, co się dzieje, nawet w tak młodym wieku.
Dom miał przytłaczające poczucie wspólnoty. Ponowny proces mojego ojca odbył się po ogłoszeniu stanu wojennego, na którym byłem. Obserwowanie rozwoju wydarzeń było dość trudne. Nagle mogłem dostroić się do własnych potrzeb i pragnień. Uważa się, że ludzie z politycznie konserwatywnych rodzin rozwijają się szybciej w społeczeństwach socjalistycznych. Twoje złe wybory uniemożliwiają ci normalne dzieciństwo.
Zwolennicy Lechii byli wielokrotnie nakłaniani do „potwierdzania” swoich antykomunistycznych przekonań poprzez demonstrowanie wierności kandydatowi.Duffek mówi, że siedziałeś w sektorze i rozbijałeś sobie czaszkę, kiedy nadeszła „zomoza”. Nikt nie mógł się stamtąd wydostać, nawet gdyby próbował, z powodu tego, jak było tłoczno.
Nie jest typowym przestępcą, ale mimo to musi uważać na siebie. Nie było możliwości, żeby coś się ułożyło, jeśli ty i dzieci ukrywaliście się w spokojnej okolicy. Możesz albo uciec przed atakiem „zomozy”, albo stawić opór. Lojalność wobec własnej grupy lub przyjaciół ostatecznie doprowadziła do napięć. Przeszliśmy rygorystyczne szkolenie wojskowe.
Każdego ranka przed pójściem na zajęcia sprawdzałem klatkę schodową przez wizjer, aby upewnić się, że nikt nie próbuje przeszukiwać terenu. W każdej celi stacjonowali umundurowani członkowie służby, aby podnieść stawkę. Bez żadnego powodu weszliśmy w konflikt z Komuną. Kiedy jednak narastała presja ze strony przeciwników, przyjęliśmy jeszcze bardziej skrajne postawy. Niestety przekonałam się na własnej skórze, że czasami trzeba walczyć o to, czego się w życiu chce.
Ale nie ma co milczeć, bo władza już została pokonana, a to nie tak, jak byłojakieś cudowne podziemie, które regularnie pomaga starszym osobom w poruszaniu się po pasach i walczy z okropnymi tyranami. Podczas meczów często dochodziło do bójek pomiędzy zawodnikami Lecha a drużyną przeciwną.
Duffek: – Lechiści znani byli z “chuligaństwa”. W swoich przemówieniach Urban scharakteryzował ich jako bezwzględnych przestępców. To prawda, że nie można porównywać takich epok. Nie było gangów demonstrantów ani innych form organizacji.
Walki były częstym zjawiskiem podczas wypraw na niezbadane terytoria. Słabsi członkowie grupy skupili się w centrum, podczas gdy bardziej pewni siebie członkowie rozproszyli się po obwodzie. Zawsze stawiałeś na pierwszym miejscu ochronę sztandaru i swojego domu w Gdańsku. Jeśli czujesz się onieśmielony przez kogoś, kto dał jasno do zrozumienia, że zamierza cię skrzywdzić, twoim pierwszym odruchem może być atak.
Ludzie na wolności byli zgodni, ale to jeden z przyjaciół Tadzia najlepiej podsumował ten konsensus. Ostrzegał, że udział w meczu to ryzykowny interes, ponieważ widzowie muszą zmierzyć się z milicjantami, którzy wierzą, że fizyczne wyrządzenie im krzywdy poprawi wyniki Lechii na boisku. Nie była, ku mojemu przerażeniu.
Dodatkowo: – Wiele osób i sytuacji dało nam okazję do okazania współczucia. W całym mieście mieszkańcy machali i krzyczeli, gdy śpiewaliśmy „Solidarność”. Niektórzy nawet podeszli do nas i przytulili. Cały czas płakali. Z drugiej strony plotki sugerują, że kilka drużyn w ogóle zadało sobie trud odwiedzenia Lechii. Ta uwaga wywołała szybką reakcję, a zdanie „jedziemy z nimi” stało się okrzykiem bojowym.
Około trzydziestu członków Legii podeszło i odmówiło wyjścia; zrobili to w sposób, który pokazywał ich ideały, a nie gniew, w wyniku czego każdy musiał przynajmniej uznać ich obecność. Po pracy spotykali się z nimi na drinka. Arka lub inny zespół był czasami słyszalny w oddali. Wydawało się, że wielka tragedia wpadnie w szpony Polonii Bytom. Czekając w przedziale, jeden z nich przeglądał książkę i odkrył swój tajny zapas materiałówdokolorowania. Nie było dużozłośliwegodokuczania.
