
Bożena I mirosław Szołtysek Wiek – Marek Szotysek jest dziennikarzem, historykiem, autorem książek o śląskiej kulturze i jedzeniu, redaktorem Gazety Rybnickiej. Urodził się w Gieratowicach w 1963 roku. Ukończył Katolicki Uniwersytet Lubelski. Kilka lat spędził w Rybniku, gdzie obecnie uczy historii i wiedzy o społeczeństwie w miejscowym IV Liceum Ogólnokształcącym.
Obecnie prowadzi program TVS S2 lsk. Jego felieton „Szotysek na Fest” można usłyszeć w Radio Fest. Pisarka katowickiego wydania Echa Miasta i Dziennika Zachodniego. Zamieszkał w sześcioosobowej rodzinie. Burmistrz Rybnika uhonorował go odznaczeniami kulturalnymi w latach 1995 i 1999. Kuratorium Oświaty w Katowicach,
Ministerstwo Edukacji Narodowej i Regionalna Rada Edukacji przyznały mu w tym roku nagrody. W 1999 roku Stowarzyszenie Górnośląskie uhonorowało go Nagrodą im. Wojciecha Korfantego. W 2001 roku zainicjowała go Śląska Loża Liderów. Trzy lata później Kazimierz Kutz nazwał go „współczesnym Karolem Miarką”.
B.: Tak. 1,5-letnia Julka potrafi już nucić „Sto lat”, „Aaa kotki” i „Ta Dorotka, ta malutka”. Oczywiście zna piosenki, ale tylko w swoim podstawowym języku. Nawet melodia Daj mi uśmiech, do której wyprodukowaliśmy teledysk. Spory kawałek la la la Julka jest w stanie doskonale zaśpiewać. Jest niemy, ale ma piękny głos. Na zdjęciu nasza szczęśliwa dziewczynka.
B.: Tak. Odkąd był małym dzieckiem, występuje z nami. Nie chodzi o to, że próbujemy wepchnąć ją na scenę; raczej organizatorzy koncertu zalecili jej udział. Julka może wstać, klasnąć w dłonie, a może zatańczyć. Przyszły obiekt gwiezdny, na pewno.
B: Nie, nie jest to sytuacja obowiązkowa. Ona ucieleśnia tę cechę. Może dlatego, że nie przestałam występować aż do ostatniego tygodnia ciąży. Być może to przyczyniło się do wad charakteru Julki. M.: No cóż, mogę powiedzieć, że taki Duet był już nagrany na jedną melodię. To nie jest żaden test. Nie trzeba długo przesadzać.
Nagraliśmy to jako duet i może to posłużyć jako próba dla przyszłej współpracy. Nie możemy powiedzieć na pewno, że to najlepsza strategia, ale piosenka „In my Park” wypadła całkiem nieźle, więc może tak być.M.: To pytanie, które mnie zalewa krwią, a ty po prostu je zadałeś. Czy w śląskiej branży muzycznej dzieje się coś nowego?
Zmniejsza się rozpowszechnienie kultury śląskiej. Żal mi też tego miejsca. Dlatego od razu zaznaczyłem, że Szotysek w wywiadzie jasno określił swoje intencje. Nie można zadowolić wszystkich przez cały czas. Masz możliwość zrobienia „tego” lub „tego”; w przeciwnym razie nasze wysiłki będą daremne. W języku śląskim powstało bardzo niewiele pieśni.
Bardzo za to przepraszam. Być może niektórzy muzycy oferują występy w języku śląskim. Jest to jednak zbiór wyselekcjonowany, ponieważ pozostałe prace przemawiają do nas w kategoriach literackich. Z pewnością nie sprzeciwiam się przenośni. Niektóre osoby mogą często używać tych terminów, podczas gdy inne mogą to robić tylko w rzadkich przypadkach;
ale pewnie by się nadawały, gdybyśmy śpiewali o czymś, co dotyczy naszego regionu, języka, tradycji. Niektórzy aktorzy odchodzą, niektórzy debiutują, a Szotysek wciąż tam jest. Ponieważ pozostaje taki sam w czasie. Jego słuchacze są nie tylko ze Śląska, ale nie zmienił poglądów ani kręgu zainteresowań. Wydaje się, że nie możemy od niej uciec. Mirek Szotysek,
jeden z najsłynniejszych śląskich wykonawców, przekonuje, że nie byłby w tym miejscu, w którym jest dzisiaj, gdyby nie pamiętał o swoich korzeniach podczas trzydziestu lat na scenie. Jest gościem, który wydaje się zawsze spieszyć na koncert, promocję lub spotkanie biznesowe. Głęboko wierzy w podtrzymywanie śląskich zwyczajów.
W minioną sobotę zorganizował przyjęcie z okazji 20-lecia swojego zespołu Wesoe Trio i 30-lecia pracy artystycznej. Chorzowskie Centrum Kultury gościło Mirka Szotyskiego i jego przyjaciół na koncercie charytatywnym. Na scenie dołączyli do niego Edward Simoni, Jacek Silski, Andrzej Skanik i Darek Band.
Na charytatywną imprezę było pełno ludzi, a bilety szybko się rozeszły. Nic, co widzisz, nie jest fałszywym ani improwizowanym momentem na scenie. Nigdy nie waham się ujawnić swojego pochodzenia. Jestem z Chorzowa-Batorego, więc moim hasłem jest „Mały Mirek od wielkich Hajduków” i to bardzo zabawne – mówi z uśmiechem wokalista. Szybko zaznacza,
że wywodzi się ze skromnych śląskich korzeni. był tutaj przeciek. Najmocniejszym filarem Śląska tradycyjnie był szacunek i przywiązanie regionu do rodziny. Wszyscy jesteśmy utalentowani na swój sposób. Podczas gdy inni wbijali łopaty w ziemię, ja zamiast tego starałem się pomnożyć otrzymany dar. I wciąż podwajam – twierdzi Szotysek do dziś. Tradycji, jak mówi,
nie można nauczyć się z dnia na dzień. Nigdy nie opuszczała naszego domu na dłużej. Dobrze wiadomo, że proces przekazywania czegoś z pokolenia na pokoleniezmienia się, gdy społeczeństwo ewoluuje, a potomstwo tworzy nowe rodziny. Ale ważne jest, aby każdy mężczyzna, bez względu na to, gdzie się urodził, mógł mówić o swoim pochodzeniu.
Nie ma większej wartości niż to. Myślę, że bez rytuału czułabym się bardzo zagubiona. Ponieważ mój ojciec zawsze pracował, moja matka była głównym wychowawcą w moim życiu. Byliśmy pięcioosobową rodziną, więc nie było to proste. Pierwszą rzeczą, której się uczymy, jest wartość rodziny i znaczenie ciężkiej pracy. Dzielenie się jest rzeczą ludzką,
a my wiemy, jak się dzielić. Według Mirka Szotyska to nie tylko w domu. Metalurgia była dziedziną, w której Mirek Szotysek się specjalizował, dopóki nie zdecydował się poświęcić muzyce. Trzeba było z czegoś żyć, więc przez 20 lat pracowałem w hucie.
