Syn Okiennika Chwyty

Rozprzestrzeniać miłość
Syn Okiennika Chwyty
Syn Okiennika Chwyty

Syn Okiennika Chwyty – Akademia Kawalerii Legionów Polskich jest placówką szkolącą zarówno żołnierzy szeregowych, jak i oficerów. W latach 30. XX w. Legiony Polskie zostały wycofane z pola walki i przeniesione w granice Królestwa Polskiego. Formacje legionowe uległy rozproszeniu wraz z podpisaniem aktu z 5 listopada przez przedstawicieli obu zaborców. W ramach wspomnianej zmiany do Ostroki przeniósł się 1 Pułk Ułanów Legionów Polskich .

W lutym 1917 roku pułk rozpoczął szkolenie w ramach większego przedsięwzięcia polegającego na utworzeniu Armii Polskiej z Legionów Polskich. Pięciomiesięczny program, który ma kilka nazw, m.in. „kurs niższego oficera kawalerii”, „kurs szkoły oficerskiej kawalerii” i „kurs oficera kawalerii”, rozpoczął się 5 lutego w Ostroce. Program szkolenia oficerów został przekazany na kierownika kapitana Janusza Guchowskiego .

Następnego dnia podporucznik Stefan Kulesza poprowadził szkolenie podoficera kawalerii. Obaj dowódcy byli doświadczonymi weteranami Patrolu Konnego Belina, którzy awansowali po szczeblach kariery.5 lutego na kurs oficerski zgłosiło się 97 osób, a przez całe szkolenie dołączyło do nich kolejnych 11. Na dzień 31 marca kurs ukończyło i zdało egzamin końcowy 89 studentów. Ponadto 4 osoby nie stawiły się na egzamin, a kolejnych 15 zostało „uznanych za niezdolnych” i nie przystąpiło do niego.

Od 3 lutego na pierwszym dniu szkolenia pojawiło się ogółem 34 podoficerów oraz 108 ułanów i starszych ułanów. Podczas tego szkolenia dziewięciu podoficerów i trzynastu ułanów zostało rannych i wymagało pomocy medycznej. Po wyrzuceniu ze szkoły jednego podoficera i piętnastu ułanów przyjęto kolejnego podoficera i dwudziestu ośmiu ułanów. Na dzień 1 kwietnia w skład samorządu studenckiego wchodziło 65 koniowatych, 23 podoficerów, 110 ułanów i 10 starszych ułanów . Ostatnie egzaminy z tego kursu odbyły się w okresie od 28 marca do 4 kwietnia 1917 r.

Z ogólnej liczby 107 podoficerów i ułanów 4 „odstąpiło od egzaminu”, 2 „nie zdało”, a 20 „nie zdało”. 20 uczniów poradziło sobie na egzaminie wyjątkowo dobrze, 51 dobrze, a 36 – po prostu dobrze .Na kursie podoficerskim odbyły się dwa ćwiczenia terenowe, 55 godzin ćwiczeń chodu i 32 godziny ćwiczeń konnych [7]; oraz 32 godziny ćwiczeń konnych i 55 godzin ćwiczeń chodu w kursie dla podoficerów . Kurs oficerski obejmował także 26 godzin praktycznych ćwiczeń chodzenia i 28 godzin ćwiczeń na koniach.

Oficerowie, którzy ukończyli program, otrzymywali „zaświadczenia o ukończeniu 6-tygodniowego kursu kawalerii”. Certyfikaty podpisali dowódca kursu, dowódca pułku oraz członkowie komisji egzaminacyjnej. Certyfikaty zostały ponumerowane w kolejności. Na dokumentach potwierdzających status Stefana Ustupskiego jako ułana widniała liczba 87.

Oprócz szkolenia kawaleryjskiego prowadzono także kursy z administracji dla oficerów i podoficerów. Nadzór nad ćwiczeniami sprawował chorąży Marian Wgrzynowski. 11 lutego wszyscy słuchacze kursu oficerskiego rozpoczęli także szkolenie na podoficera.

19 lutego zakończyliśmy egzaminy na szkolenie podoficerskie, które zdało 9 naszych uczniów. Tego marcowego dnia zakończył się semestr szkoły oficerskiej. Tego dnia egzamin zdało dwudziestu sześciu bywalców i ułanów. Komendant kursu ogłosił 1 kwietnia, że wszyscy studenci „po odbyciu odpowiedniej praktyki będą mogli objąć funkcje kasjerów po wprowadzeniu administracji niemieckiej.

Syn Okiennika Chwyty

Minęło dziesiątki lat… Dziesięć lat to dużo czasu, a jednak wiele może się i wydarzy w tym czasie. Ile osób śpi, a ile nie śpi i pracuje każdego dnia? Kiedy i dlaczego zmieniają się ludzkie emocje, zachowanie i wygląd? Być może nawet po dziesięciu latach nikt nie odkryje, gdzie się ukrywali.

Wolniejszy upływ czasu oznacza, że za dziesięć lat nadal będą tu ci sami starzy, zwiędli ludzie. Twarz nie zostanie zdeptana przez pracowite dni, łzy nie będą dziurawić policzków, a uśmiech nie zdeformuje ust. W Borusawicach tak się jednak nie stało.

To samo, choć nie do końca, można powiedzieć o lokalizacji. Ks. Nogi Paczury poruszyły się nieco, włosy miejscami posrebrzyły się jaśniej, a ręce trochę mu się trzęsły, gdy trzymał brewiarz, ale nadal jeździł na wózku inwalidzkim, by odwiedzać chorych, nie zaniedbywał obowiązków i nie nie zatrzymuj pastora.

Po roku nieobecności zrzędliwy miejscowy muzyk Matachiewicz wrócił do Borusowic, gdzie zastąpił go Drujewicz, który nie był tak utalentowanym śpiewakiem, ale miał lepszą technikę organową, był skromniejszy i zachowywał spokój w obliczu presji.

Jedynym zastrzeżeniem było to, że miał poważne zaburzenia snu. Magdalena, wychudzona od dźwigania krzyży, maszerowała z determinacją, prosząc: „O mój miłosierny Panie… zlituj się nade mną” – jak Mamert, kaleka, rządził wiecznie z zakrystii.

Bartek, gruby głupek, który w miarę przybierania na wadze stawał się jeszcze bardziej zrzędliwy, wciąż był w pobliżu, dzwonił w dzwonki i tarzał się po trawie ze śmiechem. Decydował o tym żołądek, a nie mózg. Po śmierci żony Hoowicz nie był już w stanie opiekować się dziećmi.

Aby utrzymać swoje panowanie, potrzebował pomocy proboszcza, aby utrzymać swoje dzieci w ryzach. Zwłaszcza najmłodszy, który jadł jak koń, a teraz swoim skrajnym wybrednością sprawia ojcu wiele zmartwień. Podobnie postępowali mieszkańcy parafii i okolic kościoła; gdybyś wszedł do budynku, pomyślałbyś, że jest tak samo jak wczoraj. Kilka wotów zawieszono na obrazie Niepokalanego Poczęcia na nowo pozłacanym przenośnym ołtarzu Niepokalanego Poczęcia. Bracia przekazali także piękny i okazały sztandar.

Stara chrzcielnica, ławki i konfesjonały sprawiały wrażenie, jakby nigdy wcześniej nie były używane; emanowały aurą nieśmiertelności. Zupełnie nic… A dwaj chłopcy w płaszczach nie rozpoznaliby w nich dorosłych, gdyby nie zobaczyli, jak z biegiem czasu się rozwijają. Obaj ukończyli formalną edukację przy wsparciu burmistrza; jeden zajmował się lasami majątku w Zalesiu i gdzie indziej; a młodszy z nich miał zaledwie dwadzieścia lat, kiedy się pobrali. Z biegiem czasu ich nierozróżnialność stała się jeszcze bardziej dotkliwa.

Wicek i jego młodszy brat Wacek wyglądali niezwykle identycznie, przy czym Wicek miał przewagę pod względem ostrzejszych oczu, silniejszej wymowy i wyraźniejszego uśmiechu. Obydwa wyrosły na potężne dęby i każdy obserwator musiałby przyznać, że należały do najpiękniejszych drzew na świecie. Ilekroć któreś z nich przychodziło do ks. Paczura zachowywał się, jakby miał gorączkę, chciał biec, krzyczeć i nie wiedział, jak przyjąć. W dodatku cierpiał dla nich niewyobrażalnie, cierpienie, do którego nigdy nie przyznano się publicznie.

Ile minut na zmartwienia zmarnowaliśmy, tylko Bóg wie. Dla nich bał się wszystkiego, od wpływu innych, przez ogólnoświatową pandemię, po stresy młodości i błędy wynikające z braku doświadczenia, intensywność miłości, aż po zamęt w głębokich myślach. Za każdym razem, gdy się pojawiali, dyskretnie przyglądał się im wzrokiem, ale nigdy nie odzywał się.

Syn Okiennika Chwyty
Syn Okiennika Chwyty

Leave a Comment

Ads Blocker Image Powered by Code Help Pro

Wykryto blokadę reklam!!!

Wykryliśmy, że używasz rozszerzeń do blokowania reklam. Wesprzyj nas, wyłączając blokowanie reklam.

Powered By
Best Wordpress Adblock Detecting Plugin | CHP Adblock
error: Treść jest chroniona !!